Krzysztof Ibisz to jedna z najpopularniejszych twarzy polskiego showbiznesu. Prezenter chętnie występuje w mediach i dzieli się z fanami swoim życiem poprzez social media. Jego ostatni żart wywołał niemałe kontrowersje.Krzysztof Ibisz w reklamie hotelu umieścił kontrowersyjny żart.Nawiązał do PMS swojej narzeczonej.Szybko zmienił treść wpisu.Popularny konferansjer pochwalił
16:05 Krzysztof Ibisz będzie jednym z prowadzących galę Miss Polski (fot. Paweł Wodzyński/East News) Od 15 do 17 lipca Polsat będzie transmitował Festiwal Piękna 2022, który odbędzie się w Amfiteatrze Parku Strzeleckiego w Nowym Sączu. Wśród prowadzących wydarzenie będą Krzysztof Ibisz, Izabela Janachowska i Ilona piątek 15 lipca odbędzie się finał 13. edycji międzynarodowego konkursu Miss Supranational, podczas którego Polskę będzie reprezentowała Agata Wdowiak, Miss Polski 2021. Galę poprowadzą modelka i była prezenterka BBC Anita Jones oraz Martin Fitch, reprezentant Polski na Eurowizję 2010. Na scenie wystąpią Doda i Danzel. Reżyserami gali są Samuel Jaško i Joanna Majorkiewicz. W sobotę 16 lipca widzowie zobaczą finał 6. edycji konkursu Mister Supranational. Polskę będzie reprezentował Jakub Kowalewski, Mister Polski 2020. Gospodarzami wydarzenia będą: Anita Jones, Martin Fitch oraz prezenterka Polsatu Izabela Janachowska. Na scenie wystąpią Justyna Steczkowska z synem Leonem i Aleksandra Szwed. Reżyserem gali jest Michał Bandurski, a asystuje mu Sylwia Socha. Z kolei w niedzielę 17 lipca odbędzie się 33. gala Miss Polski. Poprowadzą ją prezenterzy Polsatu Krzysztof Ibisz, Izabela Janachowska oraz Ilona Krawczyńska, finalistka Miss Polski 2014 i prowadząca program "Farma" Polsatu. Na scenie wystąpią Mateusz Ziółko i Sławek Uniatowski. Reżyserem gali finałowej został Szymon Łosiewicz.(MNIE, * Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter PODOBNE ARTYKUŁY Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie. Gwiazdor tłumaczy się z dramatycznego wideo. Krzysztof Ibisz, "mdlejący na wizji" stał się w ostatnim czasie hitem na TikToku. Wideo z udziałem prezentera, który w pewnym momencie łapie się za gardło i mdleje, w błyskawicznym czasie obiegło sieć. Krzysztof Ibisz postanowił jednak uspokoić swoich fanów, tłumacząc, że jest zdrowy. Wizerunek popularnego prezentera telewizyjnego Krzysztofa Ibisza został wykorzystany w najnowszej kampanii reklamowej szamponów Head & Shoulders. Zaplanowane działania mają charakter wizerunkowy i promują wszystkie produkty tej marki. Strategię i kreację reklam przygotowała agencja Saatchi & Saatchi, a za planowanie i zakup mediów odpowiada MediaCom Warszawa. Informacje o długości trwania kampanii oraz wysokości jej budżetu nie zostały podane. Ibisz jest związany ze stacjami telewizyjnymi Grupy Polsat. (JD) 06, wrzesień 2011 12, wrzesień 2011 29, lipiec 2022 29, lipiec 2022 26, lipiec 2022 26, lipiec 2022 26, lipiec 2022 25, lipiec 2022 25, lipiec 2022 25, lipiec 2022 22, lipiec 2022 22, lipiec 2022 Krzysztof Ibisz na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz! Choć Krzysztof Ibisz nie zwykł zdradzać szczegółów swojego życia prywatnego, to ostatnio coraz chętniej otwiera się na temat swojego małżeństwa z trzecią żoną. Joanna Kudzbalska to modelka znana z „Top Model", która całkowicie zawróciła w głowie prezenterowi! Małżonków dzieli 27 lat, lecz łączy ogromna miłość i oddanie… W najnowszym wywiadzie Krzysztof Ibisz opowiedział o ślubie z ukochaną. Czemu zdecydował się trzeci raz stanąć na ślubnym kobiercu? Miłość Krzysztofa Ibisza i Joanny Kudzbalskiej Krzysztof Ibisz brał ślub kilkukrotnie. Jego pierwszą żoną była Ewa Zajdler, a drugą Anna Nowak-Ibisz. Z każdą z byłych partnerek doczekał się syna. Natomiast dziś dziennikarz jest szczęśliwy u boku Joanny Kudzbalskiej. Choć raczej stronią od ujawniania szczegółów swojego życia prywatnego, a związek przez długi czas ukrywali w tajemnicy, nie tak dawno w mediach społecznościowych podzielili się radosną nowiną. Wkrótce para zostanie rodzicami! Informację przekazali za pośrednictwem mediów społecznościowych. „Już niedługo nasz świat będzie jeszcze piękniejszy”, napisał wzruszony prezenter. Zobacz: Anna Zejdler o ponownym ojcostwie Krzysztofa Ibisza. Jakie relacje ich łączą? Ślub wzięli w połowie sierpnia 2021 roku. Krzysztof Ibisz trzykrotnie próbował oświadczyć się swojej żonie - ostatecznie do zaręczyn doszło podczas Wigilii. „Byliśmy sami i to był akurat dobry moment. Krzysztof zrobił taki prezent - pudełko w pudełku i tak się wzruszył, że w ogóle nie klęknął, tylko stanął przede mną, i ja nie wiedziałam, co dalej z tym pierścionkiem”, opowiadała Joanna w internetowym programie Izabeli Janachowskiej jakiś czas temu. Jej partner przyznał, że opanowanie targających nim emocji graniczyło z cudem. „Wzruszyłem się. Łzy mi leciały, nie mogłem powiedzieć w ogóle, o co mi chodzi… To było bardzo wzruszające i nie sądziłem, że tak emocjonalnie w tym momencie zareaguje. Nie byłem w stanie w ogóle nic powiedzieć…” - tak wspominał ten wyjątkowy dzień. Kolejny ślub Krzysztofa Ibisza wzbudzał w mediach niemałe emocje. Dziennikarz w najnowszym wywiadzie wyjawił, dlaczego zdecydował się na taki zobowiązujący krok po raz trzeci. Jego odpowiedź zaskakuje i… rozbraja. Czytaj także: Dzieliło ich 9 lat, połączyło zamiłowanie do muzyki. Oto historia miłości Tomka Makowieckiego i Reni Jusis Krzysztof Ibisz, Joanna Kudzbalska Fot. ADAM JANKOWSKI/REPORTER W rozmowie z Alicją Resich-Modlińską Krzysztof Ibisz opowiedział, dlaczego zdecydował się po raz kolejny zawrzeć związek małżeński. To trzeci ślub prezentera, lecz pomimo wcześniejszych, nieudanych, nie wahał się przez sformalizowaniem relacji z Joanną Kudzbalską. Jego postawa nie pozostawia jednak absolutnie żadnych wątpliwości. Zapytany o to, czy nie byłby w stanie żyć z partnerką bez ślubu, szczerze odpowiedział: „Alicjo, zdradzę ci w tajemnicy. Po prostu uwielbiam być mężem. Naprawdę uwielbiam być mężem. Na przykład ktoś mówi, że miał trzy żony, ale przecież są w tym samym czasie ludzie, którzy mają dziesięć nieformalnych związków. Więc to nic nie znaczy”. Krzysztof Ibisz nie ukrywa, że taki stan rzeczy bardzo mu odpowiada, a w swojej roli czuje się naprawdę szczęśliwy. „Bycie mężem jest po prostu fantastyczne”, podsumował rozbrajająco. I nie sposób nie zgodzić się z jego słowami! Zakochanym życzymy dużo szczęścia i zdrowia. Sprawdź również: Jarosław Bieniuk w wzruszających słowach o Annie Przybylskiej: „Miałem komu się zwierzyć, z kim porozmawiać” @W programie uczestnicy zaprezentowali swoje umiejętności wokalne, jednak to Krzysztof Ibisz zrobił największe show. Bez dwóch zdań ten odcinek należał do niego. "Twoja Twarz Brzmi Znajomo
Wiktor Kazanecki: W czerwcu wybiło "oczko". 21 lat temu debiutował pan w Polsacie "Życiową szansą". Krzysztof Ibisz: - Zakończyłem wtedy pracę w TVN i prowadziłem agencję reklamową. Zatrudniałem siedem osób, nawet nieźle szło. Wciąż myślałem o telewizji, ale uznałem, że zajmę się czymś innym. I wtedy zadzwonił Tomasz Kurzewski, szef ATM-u (firmy produkującej programy TV - red.). Szukali prowadzącego do nowego teleturnieju, przetestowali kilku kandydatów, ale nie byli z nich zadowoleni. Przy ostatniej próbie pomyśleli o mnie, więc pojechałem na casting. Po zdjęciach próbnych okazało się, że go wygrałem. W "Życiowej szansie" to zawodnicy decydowali, o jakie kwoty grają. Przed odpowiedzią na pytanie obstawiali pewną część dotychczasowej wygranej. Jeśli ktoś dziesięć razy zagrałby va banque, zdobyłby milion. W polskiej edycji z lat 2000-2002 najwyższą wygraną było "jedynie" 218 000 zł. Uwielbiałem ten teleturniej. Chociaż zazwyczaj prowadzę takie programy dynamicznie, wtedy reżyser Okil Khamidov mówił: "Idziesz wśród ludzi powoli, siadasz też powoli, z zawodnikami rozmawiaj długo". To dało się zrobić, bo czas na odpowiedź był nieograniczony. "Życiowa szansa" stała się wielkim hitem, a za tym poszedł mój "rebranding". W promocyjnym spocie myłem nogi Krzysztofowi Kiersznowskiemu. Przestałem więc być takim "gościem z telewizji". Najnowsze wydanie Tygodnika co sobotę w Twojej skrzynce. Zapisz się do newslettera >> To był dosyć trudny teleturniej. Nie było wariantów odpowiedzi i kół ratunkowych, a pomocą służyła tylko obca osoba - gracz telefoniczny. - Było też coś obecnie niespotykanego. Każdy przywoził ze sobą rachunki, chociażby za prąd czy gaz. Przegrałeś? Proszę, opłacimy je. Kusił też milion złotych. Leżał w studiu tuż obok graczy. - Widz lubi, gdy ludzie nie boją się ryzyka. Sam też to cenię. Przecież, gdy ktoś dostaje się do programu i występuje przed całą Polską, nie powinien grać o dwa złote. Wolę, gdy myśli: "Niczego nie mogę stracić, przyjeżdżam się bawić, nie wkładam własnych pieniędzy". Jeśli uważa inaczej, gra staje się płaska. Niekiedy zagrałby pan inaczej niż ktoś ostrożny? - Nieraz. Nawet próbuję używać takiej ludzkiej, pozawerbalnej i pozbawionej gestów energii, aby ktoś zaryzykował. Wewnętrznie się cieszę, jeśli wygrywają sympatyczne osoby, bo czuję, że widzowie je lubią, a zwłaszcza gdy pieniądze zdobywają emerytki, pielęgniarki i kobiety w ciąży. Czasem jednak trafiają się "zimni" gracze. A co z "zimnymi" prowadzącymi? Piję tu do "Gry w ciemno". - Jej prowadzenie nie było łatwe, ponieważ byłem inny niż na co dzień. Mieszałem, blefowałem, ale być może właśnie to było przyczyną sukcesu tego teleturnieju. Jedynie zawodnik "Gry w ciemno" nie wiedział, co znajduje się w jego kopertach. Mogły być tam pieniądze, samochody, ale i "minusy" zabierające całą wygraną lub jej połowę. Zadania nie ułatwiał Krzysztof Ibisz, często sugerując niewłaściwe kroki. Polsat emitował ten program od 2005 do 2007 roku. Przed telewizorami wszyscy widzieli zawartości kopert i dziwili się, dlaczego ktoś nie ryzykował. Tymczasem w studiu mogli zachować się podobnie. Jednak to dobrze, gdy widzowie są mądrzejsi. Jeśli ktoś rozumie teleturniej i jego reguły, ogląda go chętniej. Do teraz Polacy znają zasady "Awantury o kasę", chociaż od ostatniego odcinka minęło 16 lat. - Ona utknęła ludziom w pamięci i stała się kultowa. Powstały memy, nawet gify. Program poznają kolejne pokolenia. W "Awanturze o kasę", znanej widzom Polsatu z lat 2002-2005, rywalizowały trzy zespoły. Na pytanie odpowiadał ten, który w licytacji zaoferował najwięcej pieniędzy. W finale drużyna mająca najwyższy stan konta po pierwszej rundzie mierzyła się z Mistrzami - zwycięzcami poprzedniego odcinka. W większości maili fani pytają, kiedy wróci "Awantura". W telewizji są jeszcze powtórki, więc zdarza się, że ktoś zaczepia mnie na ulicy i chwali: "Ale go pan załatwił!". A ja nie wiem, o co chodzi, bo nakręciliśmy 208 odcinków i nie pamiętam wszystkich sytuacji. Telewizyjny samograj? Może "Awantura o kasę" łączyła to, co nasz naród kocha. - Mogło tak być. Byłem przy wymyślaniu tego formatu i przeważały w nim - poza pytaniami - hazard oraz szybkość licytacji. Dodatkowo, gdy drużyna wylicytowała, musiała odpowiadać. W innym przypadku traciła kasę. Emocje podbijała też presja czasu. A wszystkiemu towarzyszył pana charakterystyczny strój. - Znalazłem go przypadkiem i kupiłem od razu dwa komplety. Wydawało mi się, że będzie czymś innym. Z reguły programy prowadziło się wtedy w krawacie i garniturze. To był symbol, obok reflektorów i dźwigni w "Życiowej szansie" i niszczarki z "Gry w ciemno". - W "Awanturze" były też kiszone ogórki. Niby taki prosty pomysł, a stały się ikoną programu. Ile godzin trzeba poświęcić, by obejrzeć wszystkie odcinki pana teleturniejów? - Ponad 3500. Przez ten czas sprawdzał pan swoją wiedzę? A może odpowiedzi pojawiały się wcześniej na ekranie prowadzącego? - Różnie to było. Na ogół produkcja pyta mnie, czy chcę mieć wyświetlone rozwiązanie. Jednak odpowiedzi na wiele zagadek po prostu znam. Prowadząc teleturnieje, przy okazji poszerza się swoją wiedzę. ZOBACZ: Krzysztof Ibisz: Z każdego wieku można czerpać przyjemność To niejedyne, czego nie widać na ekranie. Zanim ruszą kamery, graczy ogarniają trema i stres. Da się im pomóc? - Gdy przed nagraniem zawodnicy widzą, że facet z telewizji jest w porządku, to pękają lody. Wcześniej na ogół są bardzo spięci, dlatego chwilę z nimi rozmawiam. Przybijam z nimi piątkę i pytam, co tam słychać. Zawodowi gracze raczej się nie boją. - Znam wielu biorących udział we wszystkich możliwych castingach. Mają ogromną wiedzę, na ogół jest z nimi łatwy kontakt i z ich udziałem nagrywa się świetne odcinki. Dawni zawodnicy czasami podchodzą do mnie i przypominają, że wzięli udział w którymś teleturnieju. Zawsze się boję, że wypuściłem ich bez kasy. Na szczęście do tej pory trafiali się ci, co wygrali, najczęściej z "Awantury o kasę" i "Gry w ciemno". Pana zdaniem, jeden z tych programów mógłby wrócić na antenę? - Pod tym względem "Awantura" jest numerem jeden. Myślę, że widzowie chętnie obejrzeliby ją w nowoczesnym studiu, może bez tego kręcącego się kółka z kategoriami pytań. Mam nadzieję, że wróci era teleturniejów. Niedawno prowadził pan "Łowców nagród" w Super Polsacie. Program sportowo-wiedzowy. - Tam się dzieje! To jest szaleństwo. Jedna osoba odpowiada, a druga biega po klatce, wynosi nagrody i mogę jej podpowiadać. Najnowsze wydanie Tygodnika co sobotę w Twojej skrzynce. Zapisz się do newslettera >> A w "Rosyjskiej ruletce" straszył pan niejakim Wieśkiem. - Wieśka sobie wymyśliłem. W "Rosyjską ruletkę" zawodnicy mogli grać między 2002 a 2004 rokiem. Każdy z nich stał na zapadni, która - w razie ich pomyłki - mogła nagle się otworzyć. Jak ostrzegał graczy Krzysztof Ibisz, gdy tak się stanie, wpadną w ręce tajemniczego "pana Wieśka". Czyli na dole zapadni nikogo nie było. - Był tam miękki materac. Z jakiej wysokości spadali gracze? - Bardzo małej. Uginali nogi oraz kolana i dzięki temu "znikali" ze studia. Mimo to towarzyszyły im wielkie emocje, gdy czekali jak na skazanie. Każdy z nich przed programem testował jednak spadanie, aby przeżyć ten moment. Wzorował się pan kiedyś na innym prowadzącym teleturnieje? - Nigdy. Telewizja opiera się na osobowościach, ich charakterach i charyzmie. Niczym się nie sugerowałem. Jak przenosimy do Polski zagraniczny format, rzucam okiem na studio, dynamikę gry, ale tak z ciekawości, jak zrobili to inni. Nie oglądam pięciu odcinków z rzędu. Ale gdy w telewizji leci jakiś teleturniej, lubi pan zerknąć? - Pewnie, wiedza to bardzo ważna część życia. Zamiast leżeć na kanapie, wolę pouczyć się angielskiego albo z kimś porozmawiać. Ktoś pracujący w mediach musi mieć szeroką wiedzę. Niekoniecznie dogłębną, ale na każdy temat. W tym pomagają też teleturnieje, bo wiedza zawsze gdzieś zostaje.
.