Słuchaj dzieweczko! (…) To dzień biały, to miasteczko Przy Tobie nie ma żywego ducha. Głos ten, należący, jak wynika z dalszego toku ballady do Starca, umiejscawia akcję ballady "Romantyczność" w konkretnej czasoprzestrzeni: wydarzenia rozgrywają się w małym miasteczku, w dzień.
Władysław Broniewski. Historia niezwykłaOD REDAKCJI: Tym artykułem rozpoczynamy publikacje cyklu tekstów poświęconych wybitnym Polakom. Na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” przedstawimy historię 12 osób, które swoim wyjątkowym życiem urzekły umysły, zmiękczyły serca, zauroczyły spojrzeniem. Opowieści o osobach niejednoznacznych, wymykających się ocenie, a jednak – wybitnych. Rozpocznijmy od Władysława artykułu w „Watrze” (…) zarzucił Broniewskiemu, że pisze, o boju o polskie granice, ale nie mówi, po której jest stronie. „Z równym powodzeniem może się [ów wiersz] znaleźć w «W drodze», jak w antologii poezji sowieckiej wydanej w języku polskim i być zalecany dla świetlic żołnierskich w ZSRR” – napisał. Trzeba było mieć dużo złej woli a znacznie mniej umiejętności czytania ze zrozumieniem, żeby tak ocenić wiersz – o Władysławie Broniewskim pisze Mariusz URBANEKPierwszy wojenny tom Broniewskiego – Bagnet na broń, zawierający utwory z lat 1939–1943, ale bez zakazanych: Syna podbitego narodu i Tułaczej armii, ukazał się w czerwcu 1943 roku. Miesiąc później egzemplarz książki znaleziono w worku z pocztą we wraku wydobytego z morza Liberatora, w którym zginął generał Władysław Sikorski. Premier rządu wracał z inspekcji polskich wojsk na Bliskim Wschodzie, przesyłka przeznaczona była dla Antoniego później wyszedł wybór wierszy z lat 1925–1944, a w 1945 tłumaczone przez poetę Bajki Kornieja Czukowskiego i tom Drzewo rozpaczające. Na Drzewo… złożyły się utwory pisane w latach 1943–1944 w Palestynie. Były wśród nich liryki adresowane do Krystyny, były wiersze przepełnione nostalgią za utraconą ojczyzną i utwory polityczne, które udało się przepchnąć przez brytyjską cenzurę. Ale kilku znów nie Wszystko nam jedno żołnierzom… powstał, kiedy coraz bardziej jasne stawało się, że za sojusz aliantów ze Stalinem najwyższą cenę zapłaci Polska, tracąc Wileńszczyznę i zachodnią Ukrainę. Poeta pisał, że polscy żołnierze już dość czasu spędzili w niechcianej gościnie na Uralu i Kołymie, teraz pragną wrócić do Polski i zaprosić zimę na własną ziemię. Ile jej odmierzą politycy, na wschód i na zachód od Wisły, to jest im, żołnierzom, obojętne. Sami dojdą do Wisły i Warty, sami staną na Śląsku i nad morzem. A gdy jakiś wróg spróbuje im przeszkodzić, przewiercą mu serce będzie króciutka o Wilnie, Krzemieńcu i Lwowie. Nie damy też Nowogródka. Dlaczego? – niech Adam odpowie..Wiersz miał ukazać się w dwutygodniku „W drodze”. „Wrócił z cenzury z napisem «Please, stop»” – wspominał Weintraub. Zakazując publikacji, angielska cenzura dobrze wiedziała, co robi. Wkrótce miało się okazać, że ani Wilno, ani Lwów, ani Krzemieniec i Nowogródek nie znajdą się po wojnie w granicach Giedroyc, kierownik Wydziału Prasy 2 Korpusu, wspominał jednak, że w latach 1944–1945 tylko dzięki wierszom Broniewskiego udawało się czasem oszukać brytyjską cenzurę, która uważnie łowiła w pismach wydawanych w armii Andersa i starała się tępić wszelkie antysowieckie aluzje. A po konferencjach przywódców ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii w Teheranie, a potem Jałcie, oddalających nadzieje na odzyskanie Polski w przedwojennych granicach, powodów do oskarżeń wobec aliantów było coraz więc cenzura zatrzymywała kolejny artykuł, w którym autor stawiał niewygodne pytania o przyszłość Polski, Giedroyc kazał drukować w jego miejsce wiersze Broniewskiego, który „był w tamtym czasie bardzo antysowiecki”. Te utwory, choć pesymistyczne, lepiej wpływały na morale żołnierzy niż politycznie najsłuszniejsze wypociny oficerów oświatowych, pisał w liście do Jerzego Stempowskiego. Zanim Brytyjczycy się zorientowali, udało mu się opublikować cztery czy pięć „trefnych” wierszy. Potem oddawane do akceptacji teksty Broniewskiego wracały z adnotacją „zatrzymać”.Po konferencji w Teheranie, na przełomie listopada i grudnia 1943 roku, wszyscy ci, którzy mieli jeszcze jakieś złudzenia co do losów Polski po wojnie, powinni byli je utracić. Broniewski napisał gorzki wiersz niewolnica naga, oto jesteśmy na targu, bicz historii nas smaga, słowo zamiera na wargach. Możni pytają: „Ile?”, stręczy historia-rajfurka, a przecież my – Termopile, huk dział i motorów furkot.[…] Wyją wkoło nas hieny, wzmaga się gwar targowiska, ale nikt nie odgadnie ceny naszej krwi i naszego nazwiska..To był jeden z tych utworów, które nie mogły liczyć na pobłażliwość angielskich cenzorów. Zezwolili na jego publikację tylko w ulotnym, mającym ograniczony zasięg, „Dzienniku Żołnierza Armii Polskiej na Wschodzie”.Po kolejnej konferencji „wielkiej trójki”, tym razem w Jałcie, powstał Przepis na poezję. Cenzor zakwestionował w nim trzy z dziesięciu strof, w których poeta choćby jedną linijką wspominał o wstydliwej dla aliantów kwestii granic („Obskubali nas, spustoszyli, / gnębili nas od stuleci…”). A jakby jeszcze było tego mało, groził nam „kwestia granic” z głosem obcych wyłącznym, bo my zrobimy powstanie w roku dwutysiącznym..Czujny kontroler uznał, że obraźliwy dla Wielkiej Brytanii jest nawet zwrot „…siostra Anglia nawala” w zwrotce o wygnańcach z Polski („Chodzimy po świecie szerokim – / szeroka, wygnańcza fala – / a to wszystko wyłazi nam bokiem / i siostra Anglia nawala”). Ale by nie konfiskować całej strofy, zastąpił skonfiskowaną linijkę nową, własnego pomysłu: „I serce się nasze użala”. A potem przybił stempel: Passed as corrected. „Postanowiliśmy tak pokiereszowanego wiersza w ogóle nie drukować” – wspominał miał także wiersz Homo Sapiens, w którym poeta zapowiadał, na kogo zrzuci bomby, gdy zamieni się w jednego z jeźdźców Apokalipsy, krążących nad ziemią. Na Berlin, za zbrodnię wojny. Na ludzi, którzy szczują przeciw sobie innych ludzi, by na kolejnych wojnach budować fortuny. I na winnych zbrodni druga bomba – w grób smoleński! Niechaj rycerze zmartwychwstaną i świecąc każdy piersi raną, świadectwo dadzą krwi męczeńskiej, tej krwi niewinnej, z ręki kata przelanej w obcą ziemię czerstwą, ze zgrozą, lecz milczeniem świata, za wolność, równość i braterstwo..Angielska cenzura nie miała najwyraźniej wątpliwości, kto jest winien zbrodni w lesie katyńskim. Gdyby, jak utrzymywała sowiecka propaganda, byli to Niemcy, wiersz nie natrafiłby raczej na przeszkody w druku. Ale w 1943 roku Stalin i Armia Radziecka byli już sojusznikami czuł się rzecznikiem emigracyjnej masy żołnierskiej, pisał Weintraub. Jego wiersze trafiały w odczucia ludzi wygnanych z ojczyzny i miotanych kaprysami historii między rozpaczą a euforią „dlatego, że były takie komunikatywne, że «materia lirica» znajdowała w nich wyraz prosty, bezpośredni, obcy intelektualnym konstrukcjom”.Jerzy Bazarewski, poeta, po wojnie na emigracji, wspominał wieczór poetycki Broniewskiego w Gazie. Podwyższenie ustawione wprost na pustynnym piasku, naprzeciwko kilkutysięczny tłum żołnierzy. Poeta recytuje pierwszy wiersz, drugi, gdy nagle widownia zaczyna płakać. „Płakali ludzie, których nie umiały doprowadzić do tego klęski życiowe i wszelkiego rodzaju nieszczęścia. Płakał również Broniewski” – wspominał to narastało w nim poczucie pustki. Nie bardzo miał czym zastąpić wiarę, której brutalnie go pozbawiono. Przed wojną wierzył w lepszy świat, w rewolucję, sprawiedliwość, komunizm, ale kilka ostatnich lat tę wiarę w nim zabiło. „Wiedział teraz, że to ustrój nieludzki – pisał Weintraub. – Miał tę wiedzę w szpiku kości”. Mógł o wszystkim, co wiedział, głośno krzyczeć, ale to nie wypełniało pustki w nim samym. Gdyby potrzebował jakiegoś dodatkowego powodu, by pić, to utracone złudzenia nadawały się do tego jak najbardziej. Choć innych powodów też nie brakowało. „Pił dużo. I potrafił pić od samego rana” – wspominał Weintraub. Ze łzami w oczach opowiadał, prawdziwie lub nie, jak przed wojną Maria Zarębińska co rano przynosiła mu do łóżka szklankę dodatku nie zawsze był rozumiany. Wiersz Monte Cassino, poświęcony bohaterskim zdobywcom bronionego przez Niemców klasztornego wzgórza, został zaatakowany w ukazującym się w Jerozolimie polskojęzycznym piśmie „Watra”.Broniewski pisał o Polsce, której nie ma; jej słupy graniczne zostały zrąbane we wrześniu 1939 roku i teraz trzeba ich szukać po całym świecie. W rytmie kaemow, w chrzęście pancerzy. Trzeba szukać w Italii, i w innych miejscach na świecie. Pogrzebać zabitych i iść dalej, aby stawiać i przestawiać graniczne granice – „póki żyjemy”, wszędzie, gdzie nasi walczą i giną. Gniewnie idziemy, krwawo idziemy, nasze granice w Monte Cassino..Broniewski opiekował się w Palestynie, pewnie w swoim przekonaniu najlepiej jak można, młodymi poetami. Zaprosił kiedyś do siebie Artura Międzyrzeckiego, wtedy dwudziestoletniego podchorążego, po wojnie znanego poetę i tłumacza. Szybko – jak zwykle u Broniewskiego – przeszli „na ty”, później poeta zaproponował młodszemu koledze, że pokaże mu swoją bibliotekę. „Było tam kilkadziesiąt… butelek różnych alkoholi! Na pewno był wiernym czytelnikiem swojej biblioteki” – wspominał samego wieczora był u Broniewskiego Zdzisław Broncel, współpracownik „W drodze”, który po wojnie został na emigracji. Czytał Międzyrzeckiemu i Broniewskiemu swój poemat, a Broniewski dawał wyraz swojemu zachwytowi, stając na rękach. „Czasem stawał na rękach trzymając się blatu stołu!” – zapamiętał Tadeusz Sowicki, kolejny młody poeta-żołnierz Brygady Karpackiej, a po wojnie scenograf teatralny, autor tomu Zwrotnik Wilkołaka, dostał Krzyż Walecznych, Broniewski ogłosił: – Teraz Sowicki jest poetą, każdy dobry poeta winien mieć Krzyż się z Juliuszem Mieroszewskim, po wojnie jednym z filarów paryskiej „Kultury”. Został nawet ojcem chrzestnym jego córki Moniki. „Pisał zabawne wiersze na jej cześć” – wspominał Jerzy służył najpierw w Brygadzie Karpackiej, później w 2. Korpusie, więc urlopy spędzał zwykle w Jerozolimie. Widywali się wtedy z Broniewskim codziennie w uroczym jerozolimskim zaułku, gdzie rosło widoczne z okna pokoju poety drzewo pieprzowe.– Mieszkam tam, gdzie pieprz rośnie – mawiał Mieroszewski przyjeżdżał na urlop słyszał od poety to samo sakramentalne pytanie:– Krzyż Walecznych masz?– Nie jestem poetą, mnie to nie obowiązuje – odpowiedział Mieroszewski. Krzyż Zasługi z Mieczami, który dostał na koniec wojny, Broniewski uznał za odznaczenie „magistrackie”.„Wypiliśmy razem hektolitry koniaku riszońskiego, znacznie mniej latruńskiego, który był droższy” – wspominał Mieroszewski. Inni Polacy coraz częściej pili koniak z wodą, idąc za przykładem Anglików, zdaniem Broniewskiego bardzo złym. Ułożył nawet na ten temat fraszkę – „Ustawicznie polskie błędy – dużo wody, mało brandy”. A sam wydrukował sobie wizytówki, które wręczał znajomym:Władysław Broniewski Prezes Kuli Ziemskiej Prosi WPana na wódkę. Mieroszewski taką wizytówkę dostał..Najczęściej spotykali się w ulubionej knajpie obu, prowadzonej w Jerozolimie przez węgierskiego Żyda Finka. Przy gulaszu i węgierskiej muzyce pochłaniali tam niewiarygodne ilości alkoholu, wspominał Mieroszewski. Po jednej z popijaw – był styczeń, w Jerozolimie bywa wtedy bardzo zimno i deszczowo – wyszli na ulicę, której rynsztoki po całonocnej ulewie zmieniły się w wezbrane górskie potoki.– Nic zdrowszego nad poranną kąpiel i szwedzką gimnastykę – oświadczył Broniewski i ułożył się w rwącym rynsztoku jak w wannie. Mieroszewski i towarzyszący im Stefan Arnold ledwo go wyciągnęli. „W przemoczonym grubym płaszczu wydawało się nam, że waży tony” – wspominał dojechali „gdzie pieprz rośnie”. Tam otworzyli kolejną butelkę… oczywiście wyłącznie po to, żeby uniknąć przeziębienia.„Bywał męcząco szlachecki w stylu życia. Do kategorii czasu, pieniędzy, przepisów porządkowych odnosił się z sobiepańską fantazją” – pisał Mieroszewski. Ale zapamiętał też letnią noc, podczas której Broniewski czytał mu w swoim pokoju wiersz wiosno… Kto walcząc uchodził spod gromu, kto dom swój postradał i drogę do domu, ten nie wie, co począć ze swoją rozpaczą, i łzami się dławi, bo oczy nie płaczą, i milczy – bo jakże to mówić i komu? .Mieroszewski poczuł chłodny dreszcz, jakby nagle powiał skądś wiatr. Wstydził się swojej reakcji, wydała mu się niegodna intelektualisty. „Ale czy poezja, która starsza jest od nauki i uładzonego intelektu – nie ma jakich powiązań z tym, co w nas pierwotne i pierwsze?” – stłumieniu przez Niemców powstania w warszawskim getcie Broniewski napisał wiersz Żydom polskim. Składał hołd Synom Machabeuszy, którzy podjęli walkę, rozpoczętą we wrześniu 1939. Bez cienia nadziei na zwycięstwo stanęli przeciwko Niemcom. Żeby pokazać, że potrafią umierać zaświeci nam niebo ponad zburzoną Warszawą, gdy zakończymy zwycięstwem krwawy nasz trud wieloletni: każdy człowiek otrzyma wolność, kęs chleba i prawo i jedna powstanie rasa, najwyższa: ludzie szlachetni..Zadedykował wiersz Szmulowi Zygelbojmowi, który popełnił w Londynie samobójstwo, próbując zwrócić uwagę świata na mordowane w Warszawie getto. Potem napisał jeszcze kilka wierszy poświęconych losowi Żydów, wśród nich dramatyczne, mickiewiczowskie w duchu Ballady i romanse o opustoszałym żydowskim miasteczku, po którym biega naga, oszalała z bólu („Mama pod gruzami, tata w Majdanku”) trzynastoletnia Ryfka. Czasem ludzie litują się nad nią, dają bułkę albo grosz, aż któregoś dnia w miasteczku pojawiają się SS-mani prowadzący Jezusa.„Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, sie Juden, za koronę cierniową, za te włosy rude, za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni, obojeście umrzeć powinni”.I ozwało się Alleluja w Galilei, i oboje anieleli po kolei, potem salwa rozległa się głucha… „Słuchaj dzieweczko!… Ona nie słucha…”.Chcąc oddać miarę tragedii, Broniewski zestawił los Żydów z losem krzyżowanego Chrystusa. W świecie ateizmu nie znalazł równie mocnej maju 1944 roku zaczął pisać Banię z poezją. Miała być dziełem na miarę Pana Tadeusza i Beniowskiego, choć najbliżej jej do Kwiatów polskich Tuwima. Wiktor Weintraub porównał poemat do Oniegina Aleksandra Puszkina. Pisał: „Różnił się od tamtych zamaszystością, szorstkością, pewną brulionowatością, żołnierską nutą”. Pięcioczęściowa opowieść o epopei Polaków po klęsce wrześniowej – z elementami autobiograficznymi – zamierzona została na dziesięć tysięcy w lipcu w dwutygodniku „W drodze” pierwsza część Bani… wzbudziła zachwyt. Pisano, że to poetycki klejnot, utwór o szerokim oddechu i wielkiej formie, a Broniewski zasiadł do kolejnej części. Ale nie zdążył wiele napisać. Wybuchło powstanie warszawskie. Przyglądał się z daleka, jak umiera miasto, któremu poświęcił tyle wierszy.„Jestem rozklekotany fizycznie i psychicznie. Piszę dużo, ale nie lubię tego, co piszę” – donosił córce. Bał się o Marię Zarębińską (nie wiedział, że jest w obozie) i Majkę, o których nie miał żadnych informacji. Gruzy, w jakie została obrócona Warszawa, da się odbudować, bliskich, którzy zginęli – odzyskać nie będzie roku próżnowała „Bania z poezją”. Czemu? Od Powstania w Warszawie – źle poetą być, i wolę grzęznąć w ciężkie smutki (na rym czytelnik czeka: wódki – Nieprawda: wolę nie chcieć żyć). I choć tak nie chcę, choć tak wolę, zalewam rozpacz alkoholem[…].Nie ukończył poematu. Znamy tylko 560 wersów z planowanych dziesięciu tysięcy, choć w liście do Tuwima Broniewski chwalił się, że ma już gotowe około półtora tysiąca. Ile było ich naprawdę? Kartki rękopisu przechowywane w muzeum poety w Warszawie noszą wyraźne ślady przycinania, przypuszczalnie część z nich została usunięta. Bania… miała opisywać losy Polaków podczas II wojny światowej, a więc także losy milionów ludzi wywiezionych i wtrąconych do sowieckich więzień. Być może Broniewski wracając do kraju wolał się ich pozbyć. „Z tych samych chyba powodów brak jest autografów wierszy o wymowie antysowieckiej Tułacza armia, Wszystko jedno nam żołnierzom, Przepis na poezję” – napisała Lichodziejewska. Mogło tak być. Bania… była w Polsce do roku 1989 publikowana tylko raz, w tygodnikach „Odrodzenie” i „Przekrój” w 1946 roku, i to z cenzorskimi dokończył Bani z poezją z jeszcze jednego powodu. Gdy otrząsnął się po klęsce powstania i znów zaczął pisać (drugą część Bani… „W drodze” opublikowało w styczniu 1945 roku), otrzymał wiadomość o śmierci Marii Zarębińskiej w obozie w Oświęcimiu. „Zaczął teraz pić na umór. […] Pijaństwa kończyły się z reguły atakami płaczu. Na całe dnie znikał z domu” – wspominał Weintraub. Owszem, pisał, ale były to wiersze poświęcone Marii, które weszły później do ich wspólnego tomu Ręka UrbanekFragment książki “Broniewski. Miłość, wódka, polityka”, Wydawnictwo Iskry. Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 lutego 2020
„Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, sie Juden, za koronę cierniową, za te włosy rude, za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni, obojeście umrzeć powinni”. I ozwało się Alleluja w Galilei i oboje anieleli po kolei, potem salwa rozległa się głucha „Słuchaj dzieweczko! Ona nie słucha” 0. Określ czas wydarzeń. Całym
Zanim się serce rozełka -czemu? -a bo ja wiem?- warto zajrzeć do szkiełka w barze \"Pod Zdechłym Psem\". Hulał po mieście listopad, dmuchał w ulice jak w flet, w drzwiach otwartych mnie dopadł, razem do baru wszedł. \"Siadaj, poborco liści, siewco zgryzot wieczornych! Czemuś drzew nie oczyścił? Kiepski z ciebie komornik. Lepiej by z trzecim kompanem... Zresztą - można i bez...\" Ledwiem to rzekł, już stanął trzeci mój kompan: bies. \"Czym to ja się spodziewał pić z takimi jak wy? Pierwszy będzie mi śpiewał, drugi będzie mi wył. Cyk! kompania! Na zdrowie! Pijmy głębokim szkłem. Ja wam dzisiaj o sobie opowiem w barze \"Pod Zdechłym Psem\"...\" I poniosło, poniosło, poniosło na całego, na umór, na ostro. I listopad pijany, i bies, a mnie gardło się ściska od łez. I poniosło, poniosło, poniosło, w sali uda o uda trze fokstrot, wkoło chleją, całują się, wrzeszczą, nieprzytomnie, głupawo, złowieszczo, przetaczają się falą pijaną, i tak - do białego dnia... Milcząc pijemy pod ścianą diabeł, listopad i ja. \"Diable, bierz moją duszę, jeśli jej jesteś rad, ale przeżyć raz muszę moje czterdzieści lat. Daj w nowym życiu, diable, miłość i śmierć, jak w tem, wiatr burzliwy na żagle, myśl - poza dobrem i złem. Znów będę bił się i kochał, bujnie, wspaniale żył. Radość, a nie alkohol, wlej mi, diable, do żył...\" Diabeł był w meloniku, przekrzywił go: \"Żyłeś dość, to dlatego przy twoim stoliku siedzimy: rozpacz i złość. Głupioś życie roztrwonił. Życie - to jeden haust. Słyszysz, jak kosą dzwoni stara znajoma, Herr Faust? Na diabła mi dusza poety - tak diabeł ze mnie drwi - w wiersześ wylał, niestety, resztki człowieczej krwi...\" Zniknęli czort z listopadem, rozwiali się - gdzie?- bo ja wiem? a ja na podłogę padam w barze \"Pod Zdechłym Psem\". Szumi alkohol i wieczność... Mruczą: \"Zalał się gość...\" A ja: \"Zgódźcie na Drogę Mleczną taksówkę... Ja już mam dość...\" Biedni ci, co nie mogą uwierzyć w rusałki, Ani w duchy, we wróżby, ani w Pana Boga! Władysław Broniewski "ballady i romanse" "Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha To dzien biały, to miasteczko" Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha, po gruzach biega naga, ruda Ryfka, trzynastoletnie dziecko. Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym
Do zbioru “Ballad i romansów” Adama Mickiewicza nawiązuje wiele utworów, wśród których wyróżniamy balladę o takim samym tytule- “Ballady i romanse” Władysława Broniewskiego. Utwór ten nawiązuje do “Romantyczności” Mickiewicza- oba zaczynają się tak samo: " Słuchaj dzieweczko! -Ona nie słucha- To dzień biały! To miasteczko!" “Romantyczność” i “Ballady…” są balladami, w których użyto dialogu, dla lepszego wyeksponowania poglądów. Motywem przewodnim jets dramatyczne wydarzenie obu bohaterek- strata kogoś bliskiego. Bohaterka Mickiewicza jest Karusia, a Broniewskiego zbioru “Ballad i romansów” Adama Mickiewicza nawiązuje wiele utworów, wśród których wyróżniamy balladę o takim samym tytule- “Ballady i romanse” Władysława Broniewskiego. Utwór ten nawiązuje do “Romantyczności” Mickiewicza- oba zaczynają się tak samo:" Słuchaj dzieweczko! -Ona nie słucha- To dzień biały! To miasteczko!"“Romantyczność” i “Ballady…” są balladami, w których użyto dialogu, dla lepszego wyeksponowania poglądów. Motywem przewodnim jets dramatyczne wydarzenie obu bohaterek- strata kogoś bliskiego. Bohaterka Mickiewicza jest Karusia, a Broniewskiego Ryfka. Są one spoiwem łączącym ich dwa światy- realny, rzeczywisty z nadprzyrodzonym, wyimaginowanym. Obie są powszechnie uważane za szalone. Karusia, która cierpi, ponieważ jej ukochany Jasieńko umarł i pozostała na świecie sama, skarży się:“Źle mnie w złych ludzi tłumie, Płaczę, a oni szydzą”;Samotność i niezrozumienie stają się przyczyną obłędu dziewczyny. Niedawno stracila swego Jasia, ale ciągle czuje obecność kochanka, rozmawia z nim:“Tak się dziewczyna z kochankiem pieści, Bieży za nim, krzyczy, pada”;Pragnie się z nim połączyć, bo czuje się na świecie obco, samotnie, źle:“Weź mię, ja umre przy Tobie, Nie lubię świata”.W jej miłość, która trwa po śmierci kochanka, wierzy tylko lud:“Jasio musi byc przy swej Karusi On ją kochał za żywota!”Bohaterka liryczna ballady to dziewczyna oszalała po śmierci ukochanego. Dla niej czas zatrzymał się w miejscu: jaśko nadal żyje, przychodzi noca do jej chaty. rzeczywistość tę ogląda Karusia “przed oczyma duszy swojej”, ale zgromadzony wokół lud nie wątpi w prawdziwość jej widzenia. Szaleństwo zostało potraktowane zostało tutaj jako inny, głębszy sposóbodczuwania i widzenia świata, daleko wykraczający poza rozumowe i doświadczalne poznanie. Z kolei Ryfka to:" (…) po gruzach biega naga, ruda Ryfka trzynastoletnie dziecko. (…) mama pod gruzami, tata w Majdanku… roześmiałą się, zakręcila się, znikła. (…) wzięła, ugryzła, zaświecila zębami: Ja zaniose mamie i tacie."Cytaty opisujące Ryfkę mówią same za siebie, jakim jets ona dzieckiem. Jets wesoła, nieswiadoma tego co się z nią dzieje, co stalo się z jej rodzicami, jest jak na swój wiek jeszcze nieswiadoma życia, i chyba przez nie niedoświadczona. Jest postacią uwspółcześnioną. Jej tragedię najlepiej ukazuje porównanie do jezusa. Tu Ryfka staje się symbolem całej ludzkości została ukarana za winy całego (złego) świata. Mamy tu do czynienia z postaciami cierpiącymi i wyobowanymi z “normalnego” społeczeństwa, które nie potrafią oddzielić tych dwóch, jakże różnych światów. Dalsze podobieństwo pomiędzy utworami to, sceneria:“To dzień biały, to miasteczko… Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha.”Jednak jest tu znacząca różnica, a mianowicie zaprzeczenia: “nie ma misteczka”, co jest wynikiem samej treści- obrazem zniszczenia jakiego dopuścili się Niemcy podczas wojny. U Mickiewicza całość opiera się na budowie pieśni gminnej i stąd zapożyczenia z folkloru, a u Broniewskiego utwór zbudowany jest na stylizacji ludowej ( nocne odwiedzi widma zmarłego kochanka). Podobieństwa w formie obu utworów są ściśle związane z gatunkiem ballady, a różnice wynikają przede wszystkim z odbiegających od siebie tematów obu dzieł, które są odzwierciedleniem rzeczywistości w której żyli i tworzyli obaj poeci. Domyślamy się, że Mickiewiczowska scena “z miasteczka” otrzymała nowy wymiar, piętno nadane przez II wojne światową. Karusia zamienia się w skrzywdzone żydowskie dziecko, już nie spór o wiedzę i wiarę staje się ważny wśród ruin i miasta i dawnych wartości.
Słuchaj, dzieweczko! - Ona nie słucha - To dzień biały! to miasteczko! Przy tobie nie ma żywego ducha. 6 Co tam wkoło siebie chwytasz? Danuta Stankiewicz | Length : 03:34 Writer: Władysław BroniewskiComposer: Aleksander Nowacki Lyrics „Słuchaj dzieweczko ona nie słucha To dzień biały to miasteczko" Nie ma miasteczka nie ma żywego ducha Po gruzach biega naga ruda Ryfka trzynastoletnie dziecko Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym tanku Uciekaj uciekaj Ryfka „Mama pod gruzami tata w Majdanku" Roześmiała się zakręciła się znikła I przejeżdżał znajomy dobry łyk z Lubartowa „Masz Ryfka bułkę żebyś była zdrowa" Wzięła ugryzła zaświeciła zębami „Ja zaniosę tacie i mamie" Przejeżdżał chłop rzucił grosik Przejeżdżała baba też dała cosik Przejeżdżało dużo dużo luda Każdy się dziwił że goła i ruda I przejeżdżał bolejący Pan Jezus SS mani go wiedli na męki Postawili ich oboje pod miedzą Potem wzięli karabiny do ręki „Słuchaj Jezu słuchaj Ryfka Sie Juden Za koronę cierniową za te włosy rude Za to żeście nadzy za to żeśmy winni Obojeście umrzeć powinni" I ozwało się Alleluja w Galilei I oboje anieleli po kolei Potem salwa rozległa się głucha „Słuchaj dzieweczko ona nie słucha" Zapraszamy na pokaz czytania "Ballad i romansów" Adama Mickiewicza przygotowany przez młodzież ze Sztumu i okolic z reżyserem Michałem Derlatką i kompozytorką Joanną Sówką-Sowińską. Projekt Broniewski - poeta buntu i przeżyć osobistych Władysław Broniewski - ten poeta-żołnierz, legionista Piłsudskiego, przeszedł po I wojnie światowej tę samą mniej więcej drogę co bohater "Przedwiośnia" Żeromskiego - Cezary Baryka. Stał się płomiennym bardem rewolucji, a w poczuciu solidarności z pokrzywdzonymi, rozczarowania Polską niepodległą - krajem społecznych kontrastów, zwrócił się w stronę ideologii komunistycznej. Wychowany na patriotycznej poezji epoki romantyzmu, był też typowym romantykiem z ducha: ulubiona jego figura poetycka to - jak u Żeromskiego - bohater walczący samotnie z otaczającym światem: Waryński, anarchista Bakunin czy tragiczny poeta francuski Artur Rimbaud. Choć było to nie w smak komunistom polskim, tolerowali go jednak ze względu na znaczenie jego liryki dla rozwoju idei rewolucyjnych. Sam poeta nigdy nie należał do KPP, nie był zbyt skłonny do partyjnej dyscypliny. Nigdy nie zniknęła w nim dwoistość: współistnienie zapału rewolucjonisty i żarliwego, polskiego patriotyzmu oraz dumy żołnierskiej wyniesionej z legionów. Był żywym zaprzeczeniem wyobrażeń o komuniście - sowieckim agencie, stereotypie funkcjonującym w Polsce międzywojennej. W kwietniu 1939 roku powstał słynny wiersz "Bagnet na broń" - patriotyczne wezwanie do walki ze zbliżającym się najazdem hitlerowskim. Tak płomiennych strof bojowych nie napisał wówczas żaden polski poeta. Nie wiedział jednak, że w tym samym czasie Stalin nawiązywał już nici współpracy z Rzeszą Niemiecką. Po klęsce wrześniowej przebywający we Lwowie poeta napisał wiersz "Żołnierz polski" odnoszący się do wydarzeń wrześniowych, a równocześnie swoje lewicowe poglądy wyłożył w utworze "Syn podbitego narodu", gdzie pisał: "żeby z gruzów Warszawy rósł żelbetonem socjalizm", a "hejnał mariacki szumiał czerwonym sztandarem". Padło tam również wezwanie do Białorusi i Ukrainy, by dały na drogę poecie swój "sierp i młot niepodległy". Ta patriotyczna manifestacja skłoniła NKWD do aresztowania Broniewskiego. Poeta przesiedział w więzieniu sowieckim blisko dwa lata, on płomienny komunista, którego "burżuazyjna" Polska więziła tylko dwa miesiące (po zamknięciu "Miesięcznika Literackiego"). Część jego więziennych zapisków ukazała się w PRL-u dopiero po 56 roku (w tomiku "Wierszy zebranych" - "Listy z więzienia", "Zamieć"), a i tak większość z nich, ze względu na niecenzuralne wówczas treści nie mogła zostać wydrukowana w Polsce. Wydał je Instytut Literacki w Paryżu po śmierci Broniewskiego. W zbiorku znalazły się między innymi popularna w czasie okupacji "Droga", w której wymieniał autor Wilno i Lwów, a także "Tułacza armia", obraz gehenny polskich więźniów i zesłańców w ZSRR, kreślony już po wyjściu z armią gen. Andersa: "Dobrze jest, że nas nie ma tam, gdzie zima, Kołyma, gdzie Workuty, Irkucki, Tobolski, że przez Morze Kaspijskie i przez piaski libijskie wędrujemy prościutko do Polski." Po wyjściu z więzienia wstąpił do armii polskiej i przebył z nią szlak z Uzbekistanu aż do Jerozolimy. Tam już jako pracownik czasopisma "Droga" spotkał się między innymi z Gustawem Herlingiem Grudzińskim, który poświęcił mu wkrótce potem szkic "Powrót Cezarego Baryki". U boku Polskiej Armii powstało kilka wierszy poświęconych żołnierzom-tułaczom: "Co mi tam troski", "Monte Cassino", "Wszystko nam jedno, żołnierzom". W wierszu "Homo sapiens" mowa jest o Katyniu ("grób smoleński"). Zatrzymywanie przez cenzurę wielu wierszy Broniewskiego deformowało jego obraz w świadomości czytelników. Wystarczyło jednak sięgnąć do części z tych utworów, które ukazały się w kraju, by odczytać chociażby wyjątkowo piękny manifest humanizmu, wiary w to, że tyrani przemijają ("Grób Tamerlana"). W wierszu "Do poezji" znalazła się strofa, w której poeta określił może najlapidarniej swoja ówczesną sytuację: "Życie moje podobne lustru w którym zły przegląda się los: każde prawo i każdy ustrój w całopalny rzuca mnie stos." W tomiku "Drzewo rozpaczające" wyraża poeta swoją tęsknotę do kraju, niepokój o najbliższych. Żona, którą pozostawił w Polsce znalazła się w Oświęcimiu, a poeta otrzymał fałszywą informację o jej śmierci. W rzeczywistości Maria Zarębińska umarła kilka lat po wojnie w szwajcarskim uzdrowisku. Broniewski poświęcił jej szereg wierszy: "Do umarłej", "Opowiadania oświęcimskie", "Fiołek alpejski", "Obrączka". Poeta łączył się również w swojej twórczości z losami prześladowanych Żydów. Powstały takie wiersze jak "Ballady i romanse", będący wyraźnym odwołaniem do twórczości Mickiewicza. Tu także, tak jak w "Romantyczności", przekroczone zostały granice poznania rozumowego. Poeta chce odbiorcy uświadomić bezmiar tragedii Narodu Żydowskiego poprzez odwołanie się do uczuć. Obraz obłąkanej żydowskiej dziewczynki zabitej przez hitlerowców i przywołanie słów "Słuchaj, dzieweczko!… Ona nie słucha…" nabiera szczególnej wymowy, sugeruje, że odpowiednikiem miłosnego dramatu Mickiewiczowskiego wiersza jest we współczesnej epoce dramat tragicznie spotęgowany, zbiorowy dramat śmierci. W czasie wojny pojawiły się w twórczości Broniewskiego także wiersze o zdecydowanie lżejszej tonacji, szkicowe impresje, nie pozbawione lirycznego humoru, który jest to jednak jakby uśmiechem przez łzy. Ten styl otwartego, wciąż kontynuowanego notatnika lirycznego ("Drzewo rozpaczające"), będzie charakterystyczne dla jego powojennej twórczości, gdzie pewne zwroty, motywy, obrazy systematycznie powtarzają się. Po wojnie poeta mimo swoich gorzkich doświadczeń w ZSRR zdecydował się na powrót do Polski. Z tego okresu pochodzą między innymi takie utwory jak: "Pięćdziesięciu" - hołd złożony bojownikom PPR straconym przez hitlerowców w 1942 roku; "Moja biblioteka" - spojrzenie na własną drogę rewolucyjną zawierające nawiązania do "Konrada Wallenroda". Są jednak również utwory stanowiące wezwanie do wzmożonej pracy lub opiewające obudowę kraju ("Zabrze", "Most Poniatowskiego"). Tu niestety dotarł powojenny Broniewski do granicy, której przekroczenie kładło cień na jego twórczość. Na siedemdziesiątą rocznicę urodzin Stalina napisał poemat "Słowo o Stalinie". Utwór przedrukowywany był aż do XX zjazdu KPZR, po którym nie tylko stracił na aktualności, ale stał się wręcz niecenzuralny. Było to wielkim ciosem dla twórcy, gdyż uważał swój poemat, nie bez racji, za udany artystycznie i pełen siły wyrazu, rodzaj syntezy epoki. Wkrótce też, mniej więcej od 1951 roku, od czasu ukazania się tomiku "Nadzieja" porzucił całkowicie tą tematykę. Autor skierował się w stronę nurtu lirycznego, który można by określić jako "powrót do własnych źródeł", do tradycji. Taką syntezą wspomnień z dzieciństwa oraz wszystkiego co stanowiło wyraz uczuć patriotycznych, rozkochania w ojczystym pejzażu, sztuce, były dwa cykle wierszy: "Mazowsze" (1951) i niedokończony cykl "Wisła" będący szkicem scenariuszu do filmu, który planował poeta nakręcić wraz z córką. Planów tych nie udało się zrealizować ze względu na dramatyczne wydarzenie w życiu poety - tragiczną śmierć córki Anki. Broniewski przeżył ją bardzo głęboko, a swoją boleść po stracie ukochanego dziecka wyraził w tomiku przejmujących liryków pod tytułem "Anka" (1956). Ostatnie lata życia poety przynoszą w jego liryce tendencje do zastępowania zwartej, stroficznej budowy przez konstrukcje luźniejszego, rozbudowanego obrazu, z powtarzającymi się symbolicznymi motywami, strzaskana kolumna - symbol Warszawy. Poeta przywołuje obrazy symbolizujące jego pragnienie zespolenia się z ziemią ojczystą (stary płocki dąb, posąg Światowida utopiony w Wiśle). Poeta tworzy esencje czystego liryzmu, redukuje warstwę opisową, powraca do koncepcji romantycznych i tragicznych (wiersze "Cisza", "Ociemniały"). Władysław Broniewski zmarł 10 lutego 1962 roku. Wraz z nim odeszła definitywnie do grobu jedna z ongiś żywych i przejmujących tonacji liryki polskiej w wieku XX, tzw. Nurt liryki rewolucyjnej. Nikt nie reprezentował go piękniej od Broniewskiego. Ale też chyba nikt nie został równie gorzko ukarany przez los za swoją czystą, choć czasem naiwną, rewolucyjną wiarę. "Słuchaj dzieweczko! Ona nie słucha To dzień biały, to miasteczko" Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha, po gruzach biega naga, ruda Ryfka, trzynastoletnie dziecko. Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym tanku. (Uciekaj, uciekaj Ryfka!) "Mama pod gruzami, tata w Majdanku" Roześmiała się, zakręciła się, znikła. Słuchaj, dzieweczko! — Ona nie słucha — To dzień biały! to miasteczko! Przy tobie nie ma żywego ducha. Co tam wkoło siebie chwytasz? Kogo wołasz, z kim się witasz? — Ona nie słucha. — To jak martwa opokaNie zwróci w stronę oka,To strzela wkoło oczyma,To się łzami zaleje;Coś niby chwyta, coś niby trzyma;Rozpłacze się i zaśmieje. “Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku! Ach! i po śmierci kocha! Tutaj, tutaj, pomaleńku, Czasem usłyszy macocha! Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!Już po twoim pogrzebie!Ty już umarłeś? Ach! ja się boję! Czego się boję mego Jasieńka Ach, to on! lica twoje, oczki twoje! Twoja biała sukienka! I sam ty biały jak chusta,Zimny, jakie zimne dłonie!Tutaj połóż, tu na łonie,Przyciśnij mnie, do ust usta! Ach, jak tam zimno musi być w grobie! Umarłeś! tak, dwa lata! Weź mię, ja umrę przy tobie, Nie lubię świata. Źle mnie w złych ludzi tłumie,Płaczę, a oni szydzą;Mówię, nikt nie rozumie;Widzę, oni nie widzą! Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie? Nie, nie... trzymam ciebie w ręku. Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku? Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie! Mój Boże! kur się odzywa,Zorza błyska w okienku,Gdzie znikłeś? Ach! stój, Jasieńku!Ja nieszczęśliwa”. Tak się dziewczyna z kochankiem pieści, Bieży za nim, krzyczy, pada; Na ten upadek, na głos boleści, Skupia się ludzi gromada. “Mówcie pacierze! — krzyczy prostota —Tu jego dusza być być musi przy swej Karusi,On ją kochał za żywota!” I ja to słyszę, i ja tak wierzę, Placzę i mówię pacierze. “Słuchaj, dzieweczko!” — krzyknie śród zgiełku Starzec i na lud zawoła — “Ufajcie memu oku i szkiełku, Nic tu nie widzę dokoła. Duchy karczemnej tworem gawiedzi,W głupstwa wywarzone duby smalone bredzi,A gmin rozumowi bluźni”. “Dziewczyna czuje — odpowiadam skromnie — A gawiedź wierzy głęboko; Czucie i wiara silniej mówi do mnie Niż mędrca szkiełko i oko. Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!Miej serce i patrzaj w serce!” Liście władysław broniewski klon ma złote liście, świecą się ogniście, i ostał się pień nagi, władysław broniewski ballady i romanse słuchaj dzieweczko. I opada ze mnie życie jak jesienne liście, wiersze z wiatraków ocenił jako czerpiące soki z samego miękiszu życia, powstałe po siedmiu latach w rowie strzeleckim.
Maryla / Beata Rybotycka Zakochany był nieprzytomnie, Do Tuchanowicz przyjeżdżał do mnie. Kudłaty był, jak litewski łoś. Ale już wtedy w oczach
Słuchaj, dzieweczko! –Ona nie słucha – To dzień biały! to miasteczko! Przy tobie nie ma żywego ducha. Co tam wkoło siebie chwytasz? Kogo wołasz, z kim się witasz? –Ona nie słucha. To jak martwa opoka Nie zwróci w stronę oka, To strzela wkoło oczyma, To się łzami zaleje; oś niby chwyta, coś niby trzyma; Rozpłacze się i
.
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/290
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/775
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/123
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/758
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/804
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/414
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/506
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/232
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/213
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/874
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/200
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/462
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/764
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/218
  • 3lfwkm3y6c.pages.dev/618
  • słuchaj dzieweczko ona nie słucha broniewski